Szkoła Podstawowa nr 3 im. Adama Mickiewicza w Kraśniku

Granatowe fartuszki

 

Granatowe fartuszki… Był to strój przez nielicznych lubiany, przez większość uczniów znienawidzony. Właśnie tak musieliśmy się ubierać do szkoły. Ich jedyną zaletą było to, że posiadały kieszenie idealnie nadające się do chowania obrzydliwych tabletek do fluoryzacji. Tabletki dostawaliśmy od szkolnej higienistki, miały wzmacniać nasze zęby, ale nie były smaczne. Gdy byłem starszy, moda szkolna uległa zmianie. Mogliśmy nosić różne stroje w ciemnych barwach - granatowym lub czarnym, a jednego – ustalonego przez dyrekcję dnia -  wolno nam było ubierać się na kolorowo.

 

Budynek, w którym odbywały się lekcje, był parterowy, w kiepskim stanie, bez sali gimnastycznej i wc. Nasze toalety znajdowały się na dworze, skorzystanie z nich zimą było nie lada wyzwaniem. Poza szkołą znajdowały się także sale katechetyczne, mieszczące się w prywatnych domach przy ulicy Nadstawnej. Na religię przyjeżdżał ksiądz, który czasami zabierał nas na spacer nad stawy lub organizował bitwę na śnieżki. Było fajnie!

Jako uczeń widziałem, jak zmieniał się gmach szkoły. Z  tyłu postało nowe skrzydło, w którym uczą się teraz najmłodsi uczniowie. Trwała także budowa sali gimnastycznej, komplikowana faktem, że teren wokół jest podmokły. Gdy kończyłem naukę, najnowsza część budynku została oddana do użytku, a szkole nadano imię Adama Mickiewicza i wręczono okazały sztandar.

Może to niektórych zdziwi, ale lubiłem chodzić do szkoły. Moim ulubionym przedmiotem była matematyka, a jej nauczyciela darzyłem wielką sympatią i szacunkiem.  Fascynowała mnie także fizyka i chemia, a pokazywane na lekcjach doświadczenia pobudzały wyobraźnię. Dlatego też chętnie uczęszczałem na zajęcia kółka chemicznego i starowałem w olimpiadzie chemicznej. Trochę mniej lubiłem biologię i język polski. Często nie rozumiałem zagadnień z biologii i robiłem dużo błędów ortograficznych w pracach pisemnych, dlatego stresowałem się przed tymi lekcjami.

Dużo satysfakcji sprawiała mi działalność społeczna, byłem chorążym w poczcie sztandarowym szkoły i pracowałem w samorządzie uczniowskim.  Z  sukcesem reprezentowałem też „Trójkę” w licznych zawodach sportowych. Najlepiej szło mi w biegach przełajowych, tenisie stołowym i podnoszeniu ciężarów.

Wspólne z kolegami, którzy nadal mieszkają w Kraśniku, często przypominamy sobie szkolne wycieczki. Podróże „ogórkiem”, wspinaczka na Łysą Górę czy zwiedzanie pałacu w Łańcucie zapewniło wiele niezapomnianych wrażeń. Jestem przekonany, że także obecni uczniowie w przyszłości czasy nauki w Szkole Podstawowej nr 3 w Kraśniku będą wspominali z łezką w oku. Czas nauki to czas dzieciństwa, prawdziwych przyjaźni i pierwszych miłości… Wszyscy się kiedyś o tym przekonacie…

Marcin Broniec